
Pasjonującą relację z wyprawy myśliwskiej na wschodnie krańce syberyjskich borów, do malowniczego, nienaruszonego jeszcze ręką zachłannego człowieka Ussuryjskiego Kraju, przynosi książka Z krańców Sybiru – najnowsza pozycja z serii Rubieże Tajgi, która ukazała się nakładem wydawnictwa Atra World. Wacław Wasilewski zabiera czytelników w pierwszą połowę lat 80. XIX w., kiedy popularność wśród myśliwych zdobywała konstrukcja winchestera z zamkiem typu lever action. Wieści o możliwościach tego sztucera i dokonaniach przy jego użyciu rozchodziły się również na kontynencie azjatyckim. Nie zabrakło więc dywagacji, choć czysto teoretycznych, na temat jego wyższości nad rosyjską jednostrzałową berdanką, która była na wyposażeniu autora. Jak winchester sprawdziłby się w starciu sam na sam z tygrysem?
Podróż z dzisiejszego Chabarowska do Władywostoku terenami przyłączonymi do Rosji zaledwie dwie dekady wcześniej Wasilewski odbył samotnie, nawiązując jednak nowe znajomości i dobierając sobie kompanów na poszczególnych przystankach wyprawy. Każdy z dziewięciu rozdziałów książki jest zapisem spotkań, przeżyć i refleksji nad trudami polowań oraz przyrodą podczas kolejnych etapów łowiecko-turystycznej ekspedycji. Jak łatwo przewidzieć, nie brakuje wśród nich zdarzeń o włos przypłaconych życiem. Sam zachwyt nad pięknem opisywanych terenów studzi zresztą myśl o tygrysach czyhających na igrających z ogniem lub nazbyt beztroskich łowców oraz... liczba nieustępliwych komarów wystawiających na próbę myśliwski zapał.
Sporym walorem opowiadań jest ich warstwa obyczajowa. Autor przybliża liczne niepisane normy obowiązujące myśliwych w tajdze i przedstawia niekiedy osobliwe metody polowań, niektóre o czysto eksploatacyjnym charakterze (z kart opowiadań przebija też krytyka postaw „myśliwych – pukałów”, bez potrzeby strzelających do zwierzyny). Zdradza także prawidła handlu upolowanym zwierzem. Szczegółowo opisuje targi sobolowe, do których dochodziło w tajdze. Jak wynika z relacji Wasilewskiego, głównym obiektem pożądania tamtejszych łowców wcale nie były tygrysy, które mroziły krew w żyłach najodważniejszym – we własnym mniemaniu – strzelcom, ale właśnie sobole, jeden z trzech boskich darów Ussuryjskiego Kraju, a bardziej przyziemnie – źródło drogocennych skórek. Autor sam był wprawdzie zdeterminowany, aby zasadzić się na tygrysa widzianego wśród zabudowań Chabarówki, ale jego zamiary przekreśliła konieczność podjęcia dalszej podróży.
Wasilewski wspomina także spotkania z zamieszkującymi tajgę ludami, wychwala wyjątkowe umiejętności „zwieropromyszlenników” i przestrzega przed bezwzględnością grabieżczych grup hunhuzów – drugiego po tygrysach największego zagrożenia dla myśliwych wyprawiających się do tajgi. Wspomnienia niemal pięciomiesięcznej podróży kończy pełnym myśliwskiego zauroczenia opisem Władywostoku, niepodobnego do innych odwiedzonych miast Syberii, tchnącego morzem i bliskością innego świata – Ameryki, Japonii, Chin oraz Korei. Myśliwych, jak relacjonuje, było tam więcej, niż w innych miejscach tej bezkresnej krainy. Zwabiały ich „przepyszne polowania” i łatwość zarobku ze sprzedaży swoich zdobyczy. Człowiek tu (…) mało mając do czynienia z podłością i nikczemnością ludzką, walczy szlachetnie na śmierć i życie – pisze w ostatnim rozdziale.
Książka Z krańców Sybiru. Zapiski myśliwego – turysty (165 x 235 mm, oprawa miękka, 180 str.)
ADP | Brać Łowiecka 03/2025